Bezdomny w stolicy to krótki artykuł o niezaplanowanym spotkaniu w Warszawie, które dało mi do myślenia. Opisuje je tutaj na blogu, żeby kiedyś wrócić i raz jeszcze przeczytać.
W stolicy spotkałem Pana Marka (bezdomny w Warszawie), zwykłego pełnego tajemnic człowieka. Wracając tak po ukończeniu praktyk w kierunku kwatery zauważyłem park. Gdyby ktoś zapytał mnie jak nazywa się ów park, to za milion dolarów bym nie wiedział. Na szczęście Pałac Kultury ma 231 metrów i stanowi mój punkt odniesienia; bez niego pewnie bym się gubił.
Idąc tak przejąłem ławeczkę, zdjąłem buty, włączyłem muzykę i rozmyślałem. Odwalony w koszulę, spodnie na kant i nieco niewygodne buty. W oddali dostrzegam dwóch bezdomnych. Siedzieli i rozprawiali. Za ławką na której siedziałem, leżały dwie torby jakichś ubrań. Jeden z bezdomnych dostrzegł ów torby i skierował swój krok w moim kierunku.
Człowiek na oko 55’letni, broda, zniszczona twarz, uśmiech zginął jakieś 30 lat temu, kiedy to po wizycie w kinie zapomniał go zabrać wraz z pustym pudełkiem popcornu, ubrania również nie pierwszej świeżości, jednak oczy były pełne nadziei. Spojrzałem w jego kierunku i się przywitałem. Wychowano mnie tak by nigdy nie dyskryminować ludzi żadnego pokroju. A jeśli chodzi o ‘szufladkowanie ludzi’ również nauczyłem się tego nie robić po pierwszym wrażeniu. Przydatna umiejętność dająca szansę poznawania niesamowitych ludzi. A to wszystko dzięki podróżom autostopem.
Bezdomny w stolicy i rozmowa, która dała mi lekcję życia
Przywitałem go wzrokiem, a następnie krzyknąłem głośno “Dzień dobry!”. Ludzie wokół spojrzeli na mnie jak na niedorozwoja, bo któż tak ubrany wita się z bezdomnymi. Wierzcie lub nie ale mam taką intuicję, że wiem kiedy ktoś potrzebuje usłyszeć przywitania, czy kiedy zainicjować pierwszemu rozmowę, nie potrafię tego wytłumaczyć.
Jak to bezdomni, ale też bajeranci pod klubem. Starszy Pan kulturalnie zapytuje:
– Młody CZŁOWIEKU! Masz może papierosa?
– Nie Szanowny Panie, nie palę!
– To dla Ciebie lepiej! Dobrze nie pal!
…
Tak od słowa do słowa, zaczęliśmy rozmawiać.
Ja, gość nieco zagubiony w tym co robił tam w Warszawie i Pan Marek bezdomny, z długoletnim stażem na ulicy. Obydwaj zagubieni w różnych wymiarach.
W krwi mam już tak, że lubię rozmawiać i zadawać pytania by odnaleźć przyczynę zaistniałej sytuacji. Tak też po kilku chwilach gdy usłyszałem kim jest ów człowiek, opadła mi szczęka. Ten niepozorny, zniszczony Pan zna podstawy hiszpańskiego i angielskiego. Ukończył szkołę lotniczą w Dęblinie, następnie poszedł na studia, związane z pojazdami i maszynami. Pracował w Hiszpanii w jakiejś jednostce, która odpowiadała za eliminowanie Piratów na wodach Morza Śródziemnego. Żył jak Pan jednak coś się złamało. Wypowiadał się składnie i wyważenie, co wyróżnia ludzi wykształconych.
Zapytałem wprost:
– Panie Marku, jest Pan kumatym gościem. Pójdzie Pan do jakiejś instytucji poprosi o pomoc!
– Próbowałem! Jednak jak coś się sypało sięgałem po alkohol i wracałem na ulicę.
(Pan Marek zaczął ronić łzy..)
– Panie Marku zatem w czym leży problem? Pan wie!
– Wiem, alkohol.. próbuję walczyć z nim.
– Panie Marku kto szuka i prosi o pomoc ten nie błądzi! Ludzie są wspaniałomyślni, pomogą Panu wyjść na prostą!
– Wiem wiem..
– Dobrze Panie Marku, zatem czego Pan potrzebuje żeby wyjść na prostą?
– SZANSY.. żeby ktoś mi dał szansę.. i dobre słowo.
(Łzy nie ustępowały..)
Gdybym miał górę pieniędzy wyłapywał bym takich zagubionych ludzi i pomagał im. Jak nie wiele trzeba by człowiek stał się docenionym. Krótka rozmowa po której Pan Marek uścisnął mi dłoń tak mocno jak tylko potrafił i powiedział:
– Dziękuję za rozmowę, dziękuję że nie zbyłeś mnie. Dałeś mi nadzieję.
Odchodząc odrzekłem:
– Panie Marku jest Pan silnym człowiekiem, który zadziwi nie jednego. Musi Pan udać się do instytucji, która Panu jest w stanie pomóc. Ja w Pana wierze po kilkunastu minutach rozmowy!
Pan Marek płacząc i z uśmiechem, który przywędrował na jego twarz odszedł z nowymi ubraniami w kierunku swojego kolegi.
Zważcie na to jak niewiele trzeba by pomóc, dać nadzieję, która przerodzi się w impuls do działania. Nie szczędź uśmiechu, dobrego słowa, komplementu, to nic nie kosztuje. Pamiętaj ten kto daje dobre słowo, otrzymuje po stokroć więcej tego samego.
Po rozmowie z Panem Markiem spotkałem, innego człowieka, Amerykanina z Nowego Jorku, który uświadomił mi to co wiedziałem, jednak zrozumiałem dopiero po kilku godzinach od zakończenia rozmowy;
“W życiu nie warto robić tego, co nie przynosi satysfakcji”.
Chcesz pomóc bezdomnemu? Tutaj znajdziesz informację
Zostawiam tutaj na wszelki wypadek.
Punkty pomocy dla osób w kryzysie bezdomności
komentarze: 2
Czytając to, łzy cisnęły mi się do oczu. Niesamowitym jest to ile jesteśmy w stanie dać innemu człowiekowi jedynie z nim rozmawiając. To cudowne co przeczytałam. A może właśnie dzięki tej rozmowie ten miły pan odmienił swoje życie? Pomagałam w podobny sposób innym osobom i za każdym razem otrzymywałam ten sam najlepszy prezent: ogromną dawkę życzliwości i wdzięczności! Dlatego właśnie warto.