Jachtostop przez Atlantyk

kanal-podrozniczy-nayoutube-nifortunne-historie-z-podrozy

Wielka podróż przez Ocean. Kto by nie chciał przeżyć czegoś równie szalonego? Jachtostop przez Atlantyk. Idziesz do mariny i szukasz podwózki przez bezkresną wodę na drugi kraniec. Wydaje się abstrakcyjne, a jednak w rzeczywistości działa i ma się całkiem dobrze. Jest to idea autostopu przeniesiona na wodę.

Aż ciśnie się na usta pytanie: “Stary jak było! Opowiadaj!”. Podejmuję zatem wyzwanie i staję do boju ze słowem pisanym. Postaram się zawrzeć swoje odczucia podczas prawie 3 tygodniowego żeglowania przez Ocean Atlantycki (Z Gran Canari na Wyspy Karaibskie: Wyspa Guadeolupe), na potocznego jachtostopowicza. Tekst nie będzie długi, postaram się napisać na świeżo. W kolejnych postach będę odkryć aspekty jachtostopowania.


Jachtostop przez Atlantyk – słów kilka z dziennika podróży

Jak już wcześniej wspominałem lub też nie, moja wiedza na temat jachtostopowania, lub też ściślej ujmując żeglowania w skali od 1 do 10 wynosiła -1. Kiedy człowiek podejmuje działanie w kierunku czegoś, czego kompletni nie zna skazany jest na wór wrażeń, których wcześniej nie miał okazji doświadczyć; tak też było zemną. Wierz lub nie po wejściu na pokład wszystko stało się interesujące, począwszy od systemu zamykania szafek i półek, po działanie toalety przy, której musisz wykazać się również wytrwałością przy pompowaniu (spłukiwaniu).

Eksplorację Las Palmas zacząłem 17.12.2014 o poranku, zatem spędziłem tam dobry tydzień. Przyjemne miasto, fajni ludzie, zbójów nie widać. Na dłuższą metę jednak nie polecam, gdyż po tygodniu staje się już mało ciekawym, gdyż większość się widziało. Dla osób pragnących plażowania, imprez i ciągłego słońca polecam Maspalmas. Turyści wszelkiej maści uderzają tam by móc biernie odpoczywać, a tym samym się zrelaksować od monotonnej rzeczywistości.

Dzień wypłynięcia wiązał się z niebywałą euforią. Pomijając fakt, iż był to dzień 24.12.2014 r, czyli Wigilia, przed wypłynięciem tzn. 15:30 żona kapitana przyrządziła syty obiad. Szczęśliwi i ‘podjarani’ faktem, że zaraz wypływamy zaczęliśmy spożywać świąteczną ucztę. Najedzony już tylko czekałem na start i wtem doszło do mnie, że plan był inny.

Miałem nic nie jeść przed wypłynięciem, chociażby profilaktycznie. Tyle się nasłuchałem o wymiotowaniu, że wolałem nie ryzykować; wyszło jak wyszło. Z balastem w żołądku zaiste nie obeszło się bez przygód. Po 2 godzinach od wypłynięcia czułem mdłości i wyobraź sobie, że nie ustawało przez kolejne 6 dni. W niektórych momentach byłem gotów wyskoczyć. No ile żyję to ani razu nie czułem się tak fatalnie przez tyle dni. Minął 1 dzień, obeszło się bez rzygania, przyszedł kolejny, który nie był już na tyle łaskaw.

Najlepsze że wpadasz rzygać i nie wiesz jak funkcjonuje ubikacja. Obok muszli wmontowana wajcha, ciut nie na siłowni. Coś musi być na rzeczy z ubikacjami, jak jeżdżę. Pani Kapitanowa – Judit, dała mi nawet takie opaski z kulką na nadgarstki, miały zapobiec wymiotom. Nie wiem sam, czy pomagały, czy szkodziły ale nosiłem. Po 6 dniach moja waga spadła (opcja rzeźbienia trwała, kosztem mego samopoczucia). Przez te dni unikałem jedzenia, co się opłaciło, gdyż w sumie wymiotowałem 1 raz, a 2 razy chciałem, ale nie było czym.

Przez te dni potocznego dramat, który poniekąd nawiązywał do cierpienia Hamleta – Szekspira; cierpiałem i słuchałem owego audiobooka z telefonu. Kurcze jak się ucieszyłem, że go miałem na telefonie, nawet sobie nie wyobrażasz. Dni są długie, śmiem twierdzić, że Hamlet za krótki. W międzyczasie słuchałem na okrągło 60 piosenek, które miałem – dziś jestem w stanie zaśpiewać 40 z pamięci. W sumie podczas przygotowań nie myślałem o tym, co będę robić przez 3 tygodnie, na łodzi o powierzchni 13 metrów, okalanej każdego dnia tymi samymi osobami. Przeoczyłem, dziś już wiemy, że był to bardzo ważny aspekt.

Zobrazuję to następująco: wyobraź sobie, że przez 3 tygodnie nie wychodzisz z domu za oknami widzisz tylko niebo i bezkresny ocean. Twoja załoga to siwy dziadek wiek 60+, jego żona 60+ i młody polak 22 lata. Nie znasz ludzi, nie wiesz jacy są i oglądasz ich twarze 24/7 – może się znudzić, uwierz mi. Kapitan i jego żona, Węgrowie z pochodzenia po angielsku znają, niewiele 40 słów; na plus dla mnie. No i Polak który na szczęście rozumiał, co oznacza chęć wyciszenia, jednak ma dużą wadę – pierdzi za dziesięciu, co w żaden sposób nie przyśpiesza łodzi. Żeglując miałem tyle wolnego czasu, że nigdy wcześniej nie doświadczyłem takiego dobrobytu.

jachtostop-przez-atlantyk-woda-fale-podroz.jpg
Fale Atlantyku

Jachtostop i bilet w jedną stronę

W pewnym momencie dotarło do mnie, że nie ma powrotu i jest to pewnego rodzaju “One way ticket”, tak też nie bijąc się dłużej z myślami, zaakceptowałem bieżący stan rzeczy. Godzin na przemyślenia “od usrania” nawet wpadł mi jeden świetny pomysł na biznes po powrocie, ale o tym napiszę ‘kiedyś tam’. W sumie pracy podczas żeglugi prawie nie ma, zmycie naczyń, czasem pokładu i wszystko. Wolny czas zaczyna po pewnym czasie stawać się uciążliwe, a leżenie bolesne. W sumie zastanawiam się czy Ci co żeglują po pół roku, nie mają odleżyn.

W każdej sytuacji, nawet tej jak by się mogło wydawać można znaleźć wiele plusów. Czas żeglugi przez Atlantyk, będę wspominać jako swoistą lekcję życia; ‘coś’ co w sumie wydawało mi się kiedyś na tle niemożliwe, że nie pomyślałem o tym przez sekundę. Faktem jest, że takowa przeprawa jest najwolniejszą jaka może być, momentami łódź płynęła w tempie szybkiego spaceru, co było nieco frustrujące (da się jednak przyzwyczaić).

Teraz poniekąd rozumiem dlaczego wielu ludzi ucieka w tego typu hobby – szukają wyciszenia. Osobiście jednak nie wyobrażam sobie tak żeglować regularnie (pełen obłęd). Lubię jak coś się dzieje, zmienia, a to jest pewnego rodzaju ‘celibat dla umysłu wolnego’. Niewątpliwie jest to jeden z najlepszych sposobów na rachunek sumienia, dogłębne przemyślenia.

Chciałem zobaczyć wieloryba – nie udało się. Jednak widziałem delfiny, latające ryby. Te drugie to już całkiem rozwalają system. Wyskakuje taki delikwent z wody, długość około 15 cm, po bokach skrzydełka i leci nad wodą 1-3 metry, po czym z powrotem daje nura. Na początku myliłem z ptakami, ale później zostałem uświadomiony. Będąc w połowie drogi swą obecnością zaszczycił nas biały ptak, o czerwonym nosie i ogonie długim niczym u papugi. Później pojawił się inny mniejszy, czarny. Jedno pytanie: “Co one robią tak daleko o brzegu!? To przecież z 700 km”. Fenomen szybowania, który otwiera świat.

PS1: Zapobiegawczo opaliłem się podczas podróży na bambusa. Nie wiem jakiego koloru mają tam skórę, ale na bank nie są jak chodzące kromki chleba tostowego (biali). Z tego miejsca apeluję abyś zjadł za mnie jedną kromkę Polskiego dobrego chleba. Jak sobie wyobrażę taką kromkę, a na niej schabowego, dostaję wówczas ślinotoku (obłęd). Zatem szanuj to co masz, szanuj chleb w chlebaku, szanuj każdy ugotowany ziemniak, szanuj bo jak zabraknie to będzie ciężko.

Dobiłem do portu dnia. 12.01.2015 r., godzina lokalna 15:30 (czyli u Was już 20:30). Ostatnia noc deszczowa: Atlantyk płakał, wiedząc że go opuszczam.

Ahoj przygodo! Trwaj po wsze czasy!


Jachtostop i wiedza o nim

Jeśli szukasz wiedzy o jachtostopie to odsyłam Cię do źródeł z pierwszej ręki, czyli na tym blogu:


Jachtostop i co było dalej?

Jachtostop przez Atlantyk zakończył się pomyślenia i stanowił początek wielkiem przygody. Historie, które miałem okazję przeżyć zapisałem w książce, pt. Książka JAK TO DALEKO o jachtostopie w wersji papierowej oraz ebook. Miłej lektury.

okladka-przod-ksiakza-jaktodaleko-tomasz-jakimiuk.jpg
komentarze: 1
  1. Tomek nie miałam pojęcia, że żeglowałeś przez Ocean Atlantycki! Tak ciekawie piszesz, że mam ochotę przeczytać wszystkie teksty na raz. Ten blog to jak moje ulubione seriale na Netfixie, włączam odcinek i nim się nie obejrze wyskakuje informacja o końcu sezonu.
    Od dłuższego czasu stale obserwuje Twoje wojaże na Instagramie, ale nigdy wcześniej (wstyd się przyznać) nie otworzyłam Twojego bloga. Mimo, że uwielbiam Twoje stories, czy posty z opisami, ten blog to prawdziwa PETARDA! Tu nie musisz ograniczać ilości słów po prostu piszesz.
    Komentuje post, który wstawiłeś ponad 4 lata temu, wtedy jeszcze nie wiedziałam o Twoim istnieniu, a Ty przemierzałeś Atlantyk. Szacunek! #empaty_forlife

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

WPISY, KTÓRE MOGĄ CIĘ ZAINTERESOWAĆ