Tanie loty z Polski do Izraela już skusiły nie jednego wielbiciela podróży. Tak też i ja wraz ze swoją kompanką Adą ruszyliśmy na podbój tego niewielkiego kraju oddalonego o prawie 5 godzin lotu z Warszawy.
Podróż do Izraela opiewała o bilety kupione za równowartość 120 zł w obie strony. Jednak na wielu forach i blogach w internecie, aż się wylewa wątek dotyczący niewygodnych pieczątek w paszporcie. Kompanka Ada miała paszport wręcz nieskazitelny, zaś ja w rozumieniu przeciętnego Żyda brudny od lewej do prawej. Izraelici uważają wszystkie kraje muzułmańskie za gorsza, dosłownie i w przenośni.
Co zrobić z niewygodnymi pieczątkami? Czyli podróż do Izraela z pieczątką Irańską i Pakistańską
Z takim pytaniem musiałem zmierzyć się i ja. W grę wchodziły 2 rozwiązania. Pierwsze dotyczyło złożenia wniosku o nowy paszport. Drugie wiązało się z podjęciem ryzyka i ruszenia na żydowskie ziemie ze starym paszportem. Jako, że nie chciało mi się bawić w wyrabianie nowego paszportu postanowiłem zaryzykować i polecieć ze starym. Podróż do Izraela stała pod wielkim znakiem zapytania.
Logika nie pozwalała mi zrozumieć, dlaczego pogranicznicy nie chcieliby wpuścić osoby z pieczątkami z krajów muzułmańskich takich jak Iran i Pakistan. Pomyślałem sobie, że w razie niepowodzenia będę negocjować do ostatniego tchu.
Panie Jakimiuk, poproszę paszport! Izrael i pieczątki w paszporcie
Wykrzyknął pogranicznik na lotnisku w Modlinie nieopodal Warszawy. Wyciągnąłem i położyłem wraz z biletem. Procedura standardowa, rach ciach i po sprawie. Wszystko gra, a że jeszcze był tylko bagaż podręczny to już całkiem nie było problemu. Cała procedura trwała jakieś 2 minuty. Szybkość pracy osób odprawiających zasługiwała na mocne 6 z plusem.
Odprawieni z uśmiechem przysiedliśmy oczekując na nasz lot. Plecaki wypchane jedzeniem po brzegi tak by zoptymalizować koszty podczas pobytu w Izraelu. Punktualnie stawiamy się na pokład samolotu, zajmujemy nasze miejsca i lecimy. Zero komplikacji, wszystko idzie jak pomaśle.
A Państwo poczekają!
Podróż do Izraela – początek. Wytoczyliśmy się z samolotu ciemną nocą. Idąc przez lotnisko do punktu kontrolnego zauważyłem u dwójki bakpakersów z Polski, że mają karton autostopowy zaczepiony do plecaka. Podbiegłem szybciej i zagadałem: “Cześć! Jeździcie autostopem?”. I tak zaczęła się nieoczekiwana znajomość z dwójką studentów, którzy przyjechali na kilka dni pozwiedzać kraj. Był to już ich drugi, bądź trzeci raz więc mieli wszystko obcykane.
Lotnisko bliżej budynku do którego mieliśmy wejść było obstawione ochroną. Jeden z ochroniarzy zatrzymał mnie i Adę – “A Państwo to poczekają!”. Zatrzymaliśmy się, a dżentelmen z ochrony w wieku 30 lat zaczął dopytywać: “Po co?”, “Gdzie?”, “Ile się znamy?”. Pytanie ogólnie z dupy, no ale co tam. Odpowiedzieliśmy i poszliśmy dalej. Od momentu poznania 2 autostopowiczów trzymaliśmy się razem, we 4.
Czekaliśmy dzielnie w kolejce do odprawy. Każdy przyjezdny otrzymywał na niewielkiej karteczce pozwolenia przebywania na terytorium Izraela.
Pan chwilę poczeka! Podróż do Izraela może poczekać
Przychodzi czas naszej odprawy. Ada poszła bez problemów, dwójka bakpakersów również, a ja? No niestety, ale nie. Pogranicznik siedzący za szybą podczas wertowania paszportu dojrzał pieczątkę z Pakistanu, bo jak jej nie dojrzeć jak jest wywalona na całą stronę. Zatrzymał oddech, wertuje dalej i pyta: “A to Pan w Iranie był… i w Pakistanie?”. Odpowiadam kulturalnie: “Tak byłem”. Kręci nosem i nie wie zbytnio, co ma zrobić. Z ryja nie wyglądam chyba na terrorystę, który ma zamiar zniszczyć Izrael – prawda? Przewraca bacznie przeglądając wizę z Rosji, Maroka, później z Turcji. Przytrzymał się na chwilę na pieczątce z Meksyku.
Czułem w kościach, że coś już będzie, aż padło: “Pan chwilę poczeka”. Nie pozostało mi nic innego jak poczekać. Przyszedł inny typek. Widać było, że wyżej postawiony od tego, który wertował od prawej do lewej mój paszport. Machnął ręką, żebym za nim poszedł do gabinetu. Usiadł za biurkiem i poprosiłbym bym również spoczął naprzeciwko niego. Posypała salwa pytań:
- W jakich celach przyjechał Pan do Izraela? – W turystycznych.
- Przyleciał Pan sam czy z kimś? – Z przyjaciółmi, którzy czekają na mnie w poczekalni.
- Ile razy był Pan w Izraelu? – Jestem pierwszy raz.
- Gdzie będzie Pan spał? – W namiocie to wyjazd niskobudżetowy.
- Podróżował Pan po Iranie? Po co? – W celach turystycznych, żeby poznać tamtejszą kulturę i ludzi.
- Podróżował Pan po Pakistanie? Przecież tam niebezpiecznie? – Tak samo niebezpiecznie zapewne jak w Izraelu.
- Nie boi się Pan podróżować po Izraelu? – Nie. Myślę, że jest tu bezpieczniej, niż w Polsce. <śmiech>
- Widzę dużo pieczątek w Pana paszporcie. Lubi Pan podróże? – Tak. W obecnym momencie to po części moje źródło utrzymania.
- Podróże źródłem utrzymania? – Tak. Jestem blogerem podróżniczym i fotografem.
- Podaj adres bloga. – Proszę: www.jaktodaleko.pl
- Jak z podróży można mieć pieniądze? – Piszę artykuły, robię filmy, robię zdjęcia, opowiadam o podróżach.
- Za opowiadanie ludzie płacą? – Tak. Jak masz ciekawe zdjęcia, filmy, przygody, a do tego umiesz opowiadać to bardzo chętnie.
- Ma Pan pieniądze na podróż po Izraelu? U nas jest drogo. – Mam dużo jedzenia w plecaku i wystarczająco pieniędzy. Dam radę. W Iranie i Pakistanie dałem to tu tym bardziej się uda. <śmiech>
- Wszyscy co czekają to Pana rodzina? – Nie. To znajomi, a jedna dziewczyna to moja partnerka.
- A ile jesteście ze sobą? – Ponad półtora roku.
- Znasz kogoś z Iranu? – Nie. Co praawda spotykałem dużo ludzi na drodze, jednak z nikim nie nawiązałem żadnego dłuższego kontaktu. (tu skłamałem)
- Znasz kogoś w Pakistanie? – Podobnie jak w Iranie. Nie pojechałem tam, żeby szukać przyjaciół. Liczył się materiał i zdjęcia. (tu skłamałem)
Dlaczego skłamałem przy ostatnich pytaniach? Kiedy typek zadał mi na początku pytanie zacząłem myśleć, kogo podać i wtedy on na to: “A to od razu poszukaj mi do tej osoby numer telefonu, maila, facebooka, czy inny kontakt…”. Wiedziałem, że jeśli podam namiar na kogoś znajomego to może mieć w jakiś sposób przesrane. Stwierdziłem, że dla wyższego dobra skłamię. Przecież podróż do Izraela, nie może pogrążać znajomych obcokrajowców.
Mijają 3 godziny przesłuchania – Izrael i pieczątki
Pytania sypały się jedno za drugim. Były bardzo proste, a niekiedy powtarzały się. Może chciano w jakiś sposób wyczuć, czy mówię prawdę. Koleś co jakiś czas wychodzi i telefonował gdzieś. Jak to ja w prost zapytałem: “Nie rozumiem tej całej sytuacji. Czy może mi Pan powiedzieć, co tu się dzieje?”. No i oczywiście Żyd przysiadł i zaczął tłumaczyć: “Jest po 22:00 próbujemy sprawdzić twoją osobę w międzynarodowej bazie, czy nie jesteś poszukiwany i karany, etc. Nie od mnie zależy, czy pozwolą Ci zwiedzać Izrael. Może być tak, że najbliższym samolotem zostaniesz cofnięty do Polski”.
Wtedy ciśnienie nieco mi podskoczył, jednak racjonalne myślenie powiedziało, aby zachować spokój. Siedziałem 3 godziny, z czego ostatnie 30 minut na korytarzu. W pewnym momencie przyleciał samolot z Ukrainy. Młoda Ukrainka została zabrana do biura. Po 25 minutach przesłuchania. Została cofnięta z Izraela. Dlaczego? Ponieważ powiedziała im, że przyleciała sama i nie ma noclegu jeszcze ogarniętego, ale dojedzie do Eljatu i tam już coś sobie znajdzie. Ten tekst nie przeszedł. Pogranicznicy twierdząc, że jest sama nie poradzi sobie i cofnęli ją najbliższym lotem z powrotem na Ukrainę.
Mijały kolejne minuty. Ja się niecierpliwiłem i miałem wrażenie, że czas który miałem spędzić w Izraelu ucieka mi przez palce na siedzeniu. Ekipa czekała wytrwale na mnie, aż sytuacja się wyjaśni.
Po 4 godzinach mam odpowiedź
Po 4 godzinach przychodzi typek i mówi: “Sprawdziliśmy Cię i masz pozwolenie na przebywanie na terytorium Izraela. Mam nadzieję, że napiszesz o naszym kraju coś dobrego”. Taką oto puentą mój problem z niewygodnymi pieczątkami się rozwiązał. W międzyczasie poznałem dziewczynę z Ekwadoru, która już 20 lat pracowała na lotnisku. Fermanda – tak miała na imię, była chyba kimś ważnym. Siedząc na korytarzu przez 25 minut sobie rozmawialiśmy. Nawet wymieniliśmy się facebookiem i numerem telefonu. Nie wiem, czy była kimś, kto miał za zadanie mnie sprawdzić. Intuicja mówi mi, że nie.
Myślę, że sukces zawdzięczam 3 aspektom. Pierwszy to prawdomówność. Może nie w 100%, bo nie wsypałem masy znajomych z Iranu i Pakistanu, ale faktycznie mówiłem, że będę niczym włóczęga z namiotem i aparatem przemierzał żydowską ziemię. Drugi aspekt tyczy się tego, że nie byłem sam. Dodawało to mojej osobie wiarygodności. Trzeci, a zarazem kluczowy aspekt tyczy się tego, co robię na codzień, czyli fakt, że jestem blogerem i istnieję jako osoba publiczna w sieci. Moli dzięki temu spokojnie mnie znaleźć i przeskanować.
Czy warto tak ryzykować, jadąc do Izraela?
Wydaje mi się, że nie ma tu żadnego większego ryzyka, jeśli chodzi o podróż do Izraela. Jeśli naprawdę Ci się śpieszy i chcesz mieć 100% pewność, że będzie bez komplikacji to wyrób drugi paszport. Jeśli masz chęć zmierzyć się z żydowską biurokracją to śmiało – ciekawe doświadczenie. Co prawda otrzymałem zupełnie inny kolor kwitka z pozwoleniem na pobyt w Izraelu, niż moi współtowarzysze. W trakcie podróży policjanci czy wojskowi, ani razu nie legitymowali nas.
Nie pozostaje mi nic innego jak napisać: GŁOWA DO GÓRY! I rób to co podpowiada Ci intuicja. Nie zapomnij przy planowaniu podróży zajrzeć do artykułu o darmowych atrakcjach w Izraelu oraz informacji praktycznych podczas podróży po Izraelu.
komentarze: 3
Mają lekkie rozdwojenie jaźni w Izraelu – z jednej strony ichniejsze ministerstwo turystyki zachęca do odwiedzin i dopłaca do biletów poza sezonem, z drugiej coraz więcej czytuję o problemach ludzi, których nie wpuszczono. Zapewne wynika to też z faktu, że zwiększyła się liczba odwiedzających, ale jednak… Z moim kiepskim angielskim takie “przesłuchanie” wyglądałoby ciekawie…