Jakie są wady życia w małym mieście? Sam pochodzę z 15 tyś. miasteczka na Podlasiu – Siemiatycze. Życie w małym mieście i dylematy poszukiwania szczęścia to coś z czym zderza się każdy z nas. Jakiś czas temu otrzymałem maila od młodej dziewczyny, która “bije” się ze swoimi myślami i ma ogromny dylemat. Jej dusza pragnie rzeczy wykraczających ponad wszelkie normy w odniesieniu do środowiska, w którym funkcjonuje na co dzień. Poniżej prezentuję treść wiadomości, a następnie odpowiedź, której udzieliłem. Mam szczerą nadzieję, że przeczyta to jakaś młoda dusza z niewielkiego miasta i spojrzy na swoje rozterki z innej perspektywy.
Treść wiadomości od Czytelniczki – Wady życia w małym mieście i dylematy
Cześć Tomek! Piszę do Ciebie na maila, bo bardzo zależy mi na Twojej odpowiedzi i czasie, a moja wiadomość chyba nie doszła do Ciebie na Facebooku. Więc… jestem młodą osobą i mam pewien problem, z którym zwracam się do Ciebie. Od pewnego czasu zastanawiam się, co daje mi szczęście. Wiem że szczęściem dla mnie są podróże. Mieszkam w malutkiej miejscowości liczącej zaledwie 500 mieszkańców.
Moim marzeniem od zawsze było podróżowanie. Może to brzmi dość oklepanie, ale naprawdę tak jest. Pokrótce opowiem Ci swoją historię. Zauroczenie zaczęło się kiedy mając 10 lat wraz z rodzicami wyjechaliśmy za granicę na wczasy. Wielki świat, coś nowego, nowi ludzie. Prawdziwa miłość przyszła kiedy kuzynka zaprosiła mnie do Norwegii. Intensywne zwiedzanie m.in w Stavanger, Sjernarøy, Bergen. Stojąc na szczycie klifu Preikestolen doszło do mnie, że ten widok to coś czego chcę w życiu. Nowych doznań, poznawania świata, nie chce stać w miejscu.
Pisząc tę wiadomość mam ciarki na rękach przypominając sobie te chwile. Problem tkwi w czymś innym. Moi znajomi prowadzą styl życia mało satysfakcjonujący. Byle “odpękać” tydzień, weekend do tego picie, siedzenie w domu, żadnych perspektyw. Nie chce tu utknąć. Nie chce być jak oni.
Kolejną sprawą jest moja rodzina, której też nie na rękę moje podróżowanie. Kilka dni temu podczas rozmowy, moje myśli ujrzały światło dzienne. Postanowienie zostało przedstawione na forum – dla wszystkich! A brzmiało mniej więcej tak: Słuchajcie zacznę podróżować autostopem! Oczywiście informacja została odebrana negatywnie i to nawet bardzo. Po co Ci to? Nie masz co robić? A jak coś Ci się stanie? Ktoś Cię poćwiartuje, zabije i zrobi z Ciebie zupę!”.
Mam inny punkt widzenia na to, dlatego też poczynione zostały z mojej strony kroki w tym kierunku. Od kilku tygodni daję korepetycję z matematyki i angielskiego by kupić fajny plecak, śpiwór na swój wyjazd. Jestem na etapie namawiania jednego ze znajomych, by wziął udział wraz ze mną w tym przedsięwzięciu.
Wyjazd ma odbyć się na początku maja po Polsce, przygotowuję mapę miejsc, które chce zobaczyć. Moja ekscytacja i zniecierpliwienie sięga zenitu, tylko z drugiej strony… Może mam iść z tłumem i nie wyróżniać się? Może faktycznie coś mi się stanie? Może nie dam rady? Może to nie dla mnie?
Zwracam się do Ciebie, bo jesteś (jak sądzę) osobą bardzo odważną, pełną życia no i przede wszystkim doświadczoną w podróżowaniu. Tym bardziej urzekła mnie Twoja prezentacja na Kolosach, w tym roku i mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że zwracam się z takim, a nie innym problemem. Początkowo wszystkie plany miały zostać odpuszczone na skutek negatywnego podejścia bliskich mi osób. Dać sobie spokój z tym wszystkim? Czy iść za Twoim przykładem “Jak to daleko”? Znowu zapaliła się we mnie ta iskierka poszukiwacza przygód. Może jeszcze za wcześnie na to wszystko i warto dać sobie spokój? Nie wiem co robić. Z góry dziękuję za wskazówkę…
Historia z morałem, która się wydarzyła
To historia, która nieco nakreśla perspektywę na cały temat i wady życia w małym mieście.
Daleko na bezkresnym stepie w Mongolii, podróżnik z plecakiem natrafia na przeszkodę. Była to rzeka, która wydała mu się barierą nie do przejścia. Postanowił, że będzie iść tak długo jej brzegiem na południe, aż znajdzie jakąś kładkę. Idąc tak po 5 godzinach dostrzegł go Mongoł, który na swoim koniu doglądał stada owiec i kóz. Podjechał czym prędzej do Europejczyka o jasnym kolorze twarzy. Podróżnik stał po jednej stronie brzegu, a Mongoł po drugiej.
Niestrudzony odkrywca tak daleko od domu nie miał oporów, by nawiązać komunikację z nowo poznanym pasterzem. Zauważył, że ów człek nie zna rosyjskiego, a co mówić o angielskim. Zaczął machać nogami i pokazywać na rzekę. W domyśle cały czas sugerował Mongołowi, że potrzebuje pomocy, by ją przejść lub wskazówki jak daleko jest jakaś kładka.
Biała twarz, machał rękoma i z zapałem próbował swoich sił. Przybysz na koniu spojrzał na niego, popatrzył przeszywającym wzrokiem, a następnie wskazał na buty i zdjął jednego. Zasugerował tym samym, żeby podróżnik zdjął obydwa swoje, podwinął nogawki i po prostu przeszedł rzekę na drugą stronę. Młodzieniec nieco zakłopotany podążył za sugestią lokalsa. W przeciągu 30 sekund był po drugiej stronie rzeki, uciskając w podzięce dłoń wybawiciela…
Morał wyciągnij samodzielnie, tak by miał odniesienie do tematu: “Życie w małym mieście”.
Moja odpowiedź na List od Czytelniczki
Witaj! Miło mi czytać Twoją wiadomość. Pojadę po grubości tak jak to osobiście widzę.
Po pierwsze życie w małym mieście nie determinuje, że musisz być małą osobą i robić to, co robią inni. Jeżeli podążysz za schematem i dasz się zaszufladkować na skutek presji społeczności w której jesteś to najzwyczajniej w świecie wyjdziesz na największą CIOTĘ ever. Teraz mogę być wizjonerem i powiedzieć Ci, że za ileś tam lat, będziesz żałować swojego wyboru, który na dobrą sprawę zdeterminowali rodzice i znajomi.
Po drugie ewidentnie myślisz jak małomiasteczkowa persona, która pewność siebie zostawiła idąc do pierwszej klasy podstawówki. To nie jest z mojej strony obelga, tylko sugestia. Słuchaj dalej… Piszesz mi o swoich znajomych, ale po co? Przecież, oni nie powinni Cię obchodzić przy realizacji Twoich celów (marzenia to cele wyższego rzędu). To nie egoizm, to normalna kolej rzeczy. Oni za Ciebie nie będą pracować, żyć, kochać, czuć, doceniać, próbować… NIE BĘDĄ. Zrozumiano? No właśnie.
Jestem z małego miasta i uwierz mi, że ilość moich znajomych, którzy robią jeszcze gorsze rzeczy niżeli wegetowanie w domu jest niewyobrażalna. Dalej ich znam i utrzymuje z nimi kontakty, jednak nawet w 0,00000000000000000000000001% nie mają wpływu na moje życie. Jesteś kim jesteś i ogarniasz swoje życie. Jestem Tomek i wziąłem los we własne ręce. Po prostu.
Kolejna sprawa to potrzeba zrozumienia. I w Twoim przypadku zamyka się to w paradoksie. Otaczasz się ludźmi żyjącymi w schemacie (to nic złego, jednak nie każdy tak musi) i pytasz ich o zdanie w stosunku do tego, jak wyrwać się z tego schematu w którym wegetują przez 50 lat. Czy to mądre? Oczywiście, że nie.
Twoi rodzice tego nie zrozumieją, tak jak moja mama, moi sąsiedzi. Ja po prostu zrobiłem swoje, ruszyłem. Kiedy za każdym razem wracałem, podejście znajomych i rodziny cały czas przejawiało się w respekt i szacunek do tego co robię. Moja sugestia… nie pytaj innych… bo na dobrą sprawę nie masz kogo pytać tam gdzie jesteś. Rozmawiaj sama ze sobą, zrób plusy i minusy na czystej kartce. Miej “jaja” i podejmuj decyzję. Nawet jeżeli będą błędne to i tak nauczą Cię wiele!
Nie wiem, czy robisz to świadomie, mówiąc o swoich planach rodzicom i słysząc od nich: “Po co Ci to? Nie masz co robić? A jak coś Ci się stanie? Ktoś Cię poćwiartuje, zabije i zrobi z Ciebie zupę!”. W Twojej głowie podświadomie kreuje się negatywna, nieuzasadniona z dupy wizja, gdyż ludzie Ci nigdy nie podróżowali autostopem po Polsce, czy za granicą. Są nieobiektywni, a Ty strzelasz w ich stronę i do tego zbierasz wszystkie pociski na sobie.
Piszesz o tym, że próbujesz namówić jednego ze znajomych. Kiedy zaczynałem biegać w liceum nikomu się nie chciało. Ja biegałem. Kiedy zacząłem ćwiczyć na siłowni, nikomu się nie chciało – ja ćwiczyłem sam. Kiedy chciałem pojechać do Krakowa na swój pierwszy Festiwal podróżniczy – po prostu pojechałem. Kiedy chciałem pojechać do Afryki, pojechałem. SAM. Kiedy chciałem pojechać do Niemiec i Czech z koleżanką. Ona zrezygnowała – Pojechałem SAM. Szukasz oparcia, jednak pamiętaj, że to co chcesz zrobić to nie dla każdego pestka i możliwe, że pęknie, czy też straci motywację. Pytanie, czy będziesz w stanie sobie z tym poradzić?
A teraz kilka odpowiedzi na Twoje pytania:
1. “Może mam iść z tłumem i nie wyróżniać się?” – Jeśli masz chęć to idź TWÓJ WYBÓR, jednak jeżeli nie będzie sprawiało Ci to satysfakcji to zginiesz po 6 miesiącach i będziesz jak Twoi znajomi.
2. “Może faktycznie coś mi się stanie?” – Zasada przyciągania, jeżeli będziesz tak myśleć to się stanie.
3. “Może nie dam rady?” – Tego nie rozumiem. W sumie głupie pytanie, bo niby w jakim kontekście miałoby się nie udać? Jak nie dasz rady to przysiądziesz, odpoczniesz i pójdziesz dalej.
Reasumując Twoja sytuacja to nie problem i nie kategoryzuj podejmowania decyzji, jako problemy. Problem byłby wtedy kiedy, na drugi dzień wymagano by od ciebie, co chcesz stracić, czy dwie nogi, a może jednak ręce, jeśli nie zaczniesz podróżować. To po prostu wymaga od Ciebie decyzyjności. Nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą do naśladowania… Nie wiem. Wiem jedno, że nic w moim życiu nie sprawiało mi tyle satysfakcji jak odkrywanie świata i niekiedy spanie gdzieś na gruzie pod bilionem gwiazd jak jakiś przysłowiowy “Rumun”.
Nie mam dla Ciebie gotowego rozwiązania. Jedne jest pewne to, że nie powinnaś zbytnio nakreślać swoich pomysłów rodzicom i znajomym. Nie są na to gotowi. Jeżeli chcesz podróżować, musisz zmienić swoje podejście do świata i ludzi – tych których nie znasz. Masz być osobą odważną, pewna siebie i zdecydowaną. Codziennie doceniaj małe rzeczy i bądź z nich szczęśliwa. Kiedy ktoś będzie narzekał odejdź od niego. Otaczaj się ludźmi ambitnymi i z pozytywną energią.
Tak na marginesie. Przeczytaj swoją wiadomość jeszcze raz, a następnie moją odpowiedź. Myślę, że decyzja została już podjęta, jednak srasz po gaciach na to, co powiedzą o Tobie inni.
Albo Cię zbesztają jak “burą su**”, albo będą podziwiać. Jak będziesz robić coś wychodzącego za schemat to i tak będą zazdrościć i podziwiać.
Cytuję Twoje słowa:
“Od kilku tygodni daję korepetycję z matematyki i angielskiego by kupić fajny plecak, śpiwór na swój wyjazd…”.
Kości zostały rzucone, a co z tym zrobisz… Bóg jeden wie.
Trzymam kciuki. Pozdrawiam.
Tomek
Życie w małym mieście to nie bajka
Wady życia w małym mieście potrafią dać w kość. Coś o tym wiem, bo sam z niego pochodzę. Co powinna według Ciebie zrobić ta młoda osoba? Ulec presji, czy jednak podążać własnym “torem”? Jak Ty odbierasz życie w małym mieście?
Tymczasem zostawiam tutaj 2 ciekawe artykuły, które mogę Cię zainteresować, m.in. Jak być bogatym, dzięki podróżom? oraz Efekt lustra, czyli jak lepiej poznać siebie.