Zeszyt odnaleziony po 15 latach – podróż w czasie

kanal-podrozniczy-nayoutube-nifortunne-historie-z-podrozy

Był na pozór zwyczajny czwartek. Tego dnia byłem umówiony na spotkanie w swojej starej Szkole Podstawowej imienia Jana Pawła II w Siemiatyczach. Wszystko za sprawą zaproszenia przez Panią dyrektor Joannę Gołubkiewicz, która z pasją objęła pieczę nad placówką.

Z sentymentem wstałem z rana, by przebyć drogę którą przez 9 lat dzień po dniu przemierzałem będąc w podstawówce, a później w gimnazjum. Jak dziś pamiętam ten dzień jak zastanawiałem się, kiedy w końcu pójdę do liceum. Jak życie pokazało ten czas minął niczym z bicza strzelił.

Przekraczając próg szkoły zdałem sobie sprawę, że wiele się tam nie zmieniło. Każdy kąt był mi bardzo dobrze znany. Czułem się jak stary wyga, który nie jeden raz zaliczył glebę w czeluściach korytarzy. Masa wspomnień tych pozytywnych, jak i negatywnych. To tam zdażyło się dostać w zęby, to tam człowiek borykał się problemami dnia codziennego.

Niekiedy mały człowiek borykał się z masą myśli idąc na przerwie pomiędzy polskim, a matematyką. W tych właśnie murach stwierdziłem, że będę programistą komputerowym. Choć z matematyki zawsze miałem pod górkę to i tak informatyka mnie bardzo pociągała. Jak los pokazał wszystko ewoluuje. Wcześniejsze plany zmieniały się z każdym rokiem, za sprawą nowego, coraz bardziej wartościowego życiowego doświadczenia.

Jako pierwszy punkt, który sobie obrałem była biblioteka do której na dobrą sprawę nie lubiłem zbytnio zaglądać. Kto w podstawówce w 2003 roku miał czas na czytanie książek. Wypożyczałem i co nieco przeczytałem, jednak była to namiastka. W tamtym czasie wracając do domu odrabiałem szybko lekcje i z prędkością błyskawicy biegłem do kolegów. Niekiedy bywały dni, że na podwórku któryś krzyczał: TOMEK, TOMEK NO CHODŹ NA DWÓR. 

To był czas bez telefonów, kiedy każdy krzyczał na całe osiedle, by wywołać z domu swojego kumpla. Mam poczucie, że w tamtym czasie mury sprawiały wrażenie cieńszych. Dziś patrząc z perspektywy czasu, nawet gdybym zaczął krzyczeć na osiedlu: ŁUKASZ… PIOTREK… MARCIN…; to zapewne nikt by się nie wychylił. Brakuje mi tych krzyków. Miało to swój urok – prawda?

Jestem już w bibliotece i witam się z Panią, która nic a nic się nie postarzała. Ta sama Pani z miłym wyrazem twarzy. Do dziś nie mogę zapamiętać imienia tej kobiety, jednak ten uśmiech w oczach rozpoznałbym nawet w 9 milionowym mieście gdzieś w Chinach.

Na sali bibliotecznej czekała już horda spragnionych wiedzy dzieci. Były zarówno dzieciaki z klas 2 i 3, jak i z 6. Od pierwszego zdjęcia popłynąłem wraz z wirem przygody. Nie zdążyłem się obejrzeć i musieliśmy kończyć. To niesłychane jak opowiadanie o świecie mnie wciąga. Najważniejsze jest to, że dzieci również zastygły w bezruchu na 45 minut słuchając wywodów o Dalekim Wschodzie.

Po prezentacji udałem się do Pani dyrektor. Gabinet w sumie podobny do tego, w którym wizytowałem kilkanaście lat wstecz. Na zakończenie wpisałem się do pamiątkowej księgi szkoły i zaczęliśmy rozmawiać. W pewnym momencie Pani dyrektor – Joanna Gołubkiewicz przyniosła mi stary zeszyt. Patrz Tomek co znalazł jeden z nauczycieli języka polskiego gdzieś na dnie szafy! – powiedziała z wyraźnym podekscytowaniem.

Spojrzałem na cieniutki zeszyt, z którego nauczyciele powyrywali czyste kartki chcąc zminimalizować marnotrastwo. Patrzę na okładkę, a tam zeszyt podpisany: Tomek Jakimiuk, kl. VI e, j. polski. W pierwszym momencie myślałem, że to co widzę to jakiś żart. Kiedy otworzyłem i zobaczyłem pierwsze strony doszło do mnie, że faktycznie to mój stary zeszyt, który nosiłem w swoim plecaku moro.


Tomasz-Jakimiuk-stary-zeszyt-język-polski-VI-e


Łza zakręciła się w oku kiedy otworzyłem pierwszą stronę. To pismo, które rozpoznałbym wszędzie. Wielkie litery, tematy podkreślone kolorowymi długopisami, żeby dodać nieco estetyki i ekstrawagancji. A tak serio te wszystkie zabiegi były po to, żeby Pani z polskiego się nie miała do czego przyczepić. Już w podstawówce wiedziałem, że lepiej zapobiegać, niż się tłumaczyć.


Pierwsza-strona-zeszytu-z-języka-polskiego


Na pierwszej stronie już wyłania się temat o miłości. Choć romantyk w tamtym czasie był ze mnie marny to jednak na swój niepowtarzalny sposób podjąłem temat. Wyjaśniłem łopatologicznie, czym jest dla mnie przepaść. Najbardziej wzruszyło mnie to zdanie: „Mała iskierka prawdziwej miłości potrafi pokonać zło i obojętność”. Jakie to prawdziwe, nie uważasz?


Druga-strona-zeszytu-z-języka-polskiego


Kolejne strony również zgłębiają coś niezwykłego. Praca domowa, którą 15 lat temu miałem napisać było opowiadanie o tym jak jeden człowiek pomógł drugiemu; w oparciu o przeżycia własne. Napisałem i z perspektywy czasu muszę przyznać, że wyszło mi całkiem dobrze. Podzielę się nim z Tobą. Daj koniecznie znać, co myślisz o tym dziele zatytułowanym – „A jednak ludzie są dobrzy”.


Opowiadanie-a-jednak-ludzie-są-dobrzy


Trochę błędów, no ale co tam. Do tej pory mój język polski pozostawia wiele do życzenia, jednak liczy się sedno. Jak powiada moja mama: „Mądry człowiek dojrzy sens, głupi skupi się na błędzie”. Tego się trzymajmy. 

Od dziecka uczono mnie, że należy pomagać innym i ta historia to nie ściema. Mam pomysł, może z tytułu tego, że udało się odkopać tak sentymentalne opowiadanie to jutrzejszego dnia zrobisz dobry uczynek? Pomóż komuś coś zrobić, może być to coś drobnego, np. ustąp miejsce starszej osobie w autobusie. Niech słowa „A jednak ludzie są dobrzy” nabiorą większego znaczenia dla świata.

My tu gadu gadu, a kolejny temat miażdży mój umysł na 200 cząsteczek. Pamiętasz, że nazywam się Tomek? Pamiętasz, że czytasz właśnie bloga podróżniczego, którego jest autorem? Pamiętasz, że w życiu nie ma przypadków? 


Julisz-Vern-przez-Indie-na-grbiecie-słonia


I w tym właśnie momencie kolejny raz doszło do mnie, że podróżowanie w jakiś niewyjaśniony sposób kiełkowało we mnie od młodych lat. Przecież będąc w podstawówce najdalej, gdzie byłem w swoim życiu to wizyta w białostockim szpitalu ze złamaną ręką. W gimnazjum nie było lepiej. O wyjazdach za granicę, czy nawet po Polsce mogłem zapomnieć… nie było hajsu.

Zobaczmy co kryje się na kolejnych stronach. Muszę przyznać, że moja wyobraźnia i talent do rysunku reprezentował całkiem przyzwoity poziom jak na tamtejszy wiek.


Bąbaj-i-Kalkuta-Indie-komiks


Narysowałem mapę i zaznaczyłem kilka miast w Indiach, czyżby był to jakiś znak? I kto by pomyślał, że po 10 latach od tworzenia tego rysunku przepłynę Ocean Atlantycki, odwiedzę Meksyk, zawitam w Rosji, Mongolii, Chinach, Wyżynie Tybetańskiej… Iranie, Pakistanie i tak można by wymieniać i wymieniać.

Zawsze powtarzano mi: „Jesteś kowalem własnego losu” i dopiero kilka lat temu zdałem sobie sprawę, że faktycznie tak jest. Chcesz podróżować? Podróżuj. Chcesz robić zdjęcia? Rób zdjęcia. Niezależnie od dziedziny i kierunku jaki człowiek sobie obierze za cel z dodatkiem wytrwałości stanie się mistrzem w tym co robi. Popełni po drodze z miliard błędów, ale jak będzie mądry to wyciągnie wnioski na ich bazie. To taka mała dygresja.

Wracając jeszcze do tego, że nie ma w życiu przypadków odsyłam Cię do tekstu, który również jest dla mnie bardzo ważny. Nie będę pisał o czym jest, w wolnej chwili rzuć okiem, bo warto: Marz jak dziecko, działaj jak dorosły.

Dalsze stronice również dotyczyły książki Julisza Verne „W 80 dni dookoła świata”. Opisywałem trasę, której defakto nie potrafiłem pokazać na mapie. To się nazywa paradoks. W sumie, nie można wiedzieć wszystkiego od razu. Wiedząc gdzie leżą owe kraje na bank nie wspinałbym się lepiej na drzewa. Owa umiejętność w tamtym czasie była jedną z bardziej poważanych.


Polacy-którzy-otrzymali-nagrodę-nobla


Pieczałowicie podliczyłem całą trasę Nautilusa – okrętu, którym Kapitan Nemo wraz z załogą eksplorowali najgłębsze zakamarki oceanów. Nie zabrakło również tematu o polskich noblistach. Przeskoczymy jednak dalej o 1 stronę.


Sprzedaż-słonia-Hindusowi


Na tych stronach nadal możemy obserwować mój kunszt malarski połączony z dialogami pomiędzy Kapitanem Nemo i handlarzem. Najbardziej urzekły mnie jednak złote myśli. W tamtejszym czasie nie miałem pojęcia o co w nich chodzi. Dziś bogatszy o kilka lat doświadczenia kategoryzuje je do działu: mądre.


Zakup-słonia-za-2000-funtów-Kapitan-Nemo


Do tej pory nie wiem dlaczego Kapitan Nemo najpierw podarował słonia hindusowi, a na drugim obrazku kupił za 2000 funtów. Myślę, że ma to głębszy sens, jednak trzeba by się nieco w to zagłębić.

No cóż jak widzisz już od młodych lat wzmiankowałem o podróżowaniu w swoich opowiadaniach na języku polskim. To niesamowite ile można wyczytać ciekawostek o samym sobie z zeszytu, który ma 15 lat.

Z dużym sentymentem przejrzałem swój stary zeszyt, który pozostał w szkole jako pamiątka. Kto wie, może ten skrawek papieru stanie się inspiracją dla któregoś z uczniów? Niemniej jednak chciałbym serdecznie pozdrowić całą kadrę pedagogiczną tą która była i tą która jest ze Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Siemiatyczach.

To była niesamowita podróż w czasie. Na zakończenie prezentuję skrawek wiersza, pt. Wakacyjny wiersz.


Wierwsz-wakacyjny-Siemiatycze

komentarze: 5
  1. Pouczajace slowa napisales w tym artykule … Niestety nie kazdy potrafi znalezc ta sile by wyrwac sie od tego systemu i realizowac swoje marzenia jak ty. Na to trzeba duzo odwagi. Podziwiam i mam nadzieje ze i mi sie kiedys uda 😉 Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

WPISY, KTÓRE MOGĄ CIĘ ZAINTERESOWAĆ